Przejdź do głównej zawartości

Gdy niedziela nie cieszy, tak jak powinna czyli syndrom poniedziałku

Dzisiaj napiszę troszeczkę o sobie, a właściwie o pewnej wadzie, która w dużej mierze utrudnia mi codzienne funkcjonowanie.
Otóż moi drodzy, pewnie doskonale znacie uczucie lekkiej melancholii towarzyszące nam zwykle w niedzielny wieczór,  nasilające się wraz z upływem kolejnych, ostatnich już godzin naszego wolnego czasu. Jedni z Was radzą sobie z nim pewnie zupełnie naturalnie, nie przywiązując do faktu dobiegającego końca weekendu większej uwagi, inni natomiast (Ci mniej odporni na stres) im bardziej starają się walczyć z pojawiającym się w niedzielny wieczór uczuciem przygnębienia, tym mocniej czują się przez nie zdominowani.  Chcąc nie chcąc należę do tej drugiej, słabszej grupy.

W moim wypadku uczucie obniżonego nastroju przy kończącym się weekendzie nie występowało zawsze, zmieniało się też często jego nasilenie. Zauważyłam, że jeśli ubiegły tydzień roboczy upłynął raczej spokojnie, bez większych stresów i niepowodzeń, wówczas uczucie poweekendowej melancholii było słabe i zupełnie przejściowe. Natomiast po tygodniu pracy pełnym napięcia i nerwów uczucie niedzielnego smutku pojawiało się bardzo wcześnie (bo czasami nawet już w południe) i było wyjątkowo trudne do pokonania.

Uświadomiłam sobie też niedawno, że bywały w moim życiu okresy, kiedy nawet bardzo ciężki tydzień pracy nie był w stanie wpłynąć na moje samopoczucie w niedzielny wieczór.  Niestety były to jedynie krótkie epizody, które policzyłabym na palcach jednej ręki.
Tak na marginesie- w swoim 25 - letnim życiu cztery razy zmieniałam już pracę. W żadnej z nich nie zagrzałam miejsca zbyt długo. W każdym przypadku to z mojej strony wyszła decyzja o rezygnacji i nigdy tych wręczanych pracodawcom wypowiedzeń nie żałowałam. Powody rozstania z poszczególnymi miejscami pracy były różne, łączył je jednak jeden czynnik wspólny- kultura pracy i relacje międzyludzkie tam panujące.

Chroniczne niedzielne zamartwianie się i niepokój przed nadchodzącym tygodniem doczekały się nawet fachowej nazwy jaką jest hebdomofobia, zwana również syndromem poniedziałku.
Jak sobie radzić z tą nieco nietypową przypadłością? Kłamstwem z mojej strony byłoby gdybym przyznała, że znam stu procentowo pewną receptę, która pozwoli Wam rozprawić się raz na zawsze z niedzielną chandrą. Istnieją jednak pewne sposoby, które pozwalają zredukować towarzyszące nam podczas dobiegającego końca weekendu napięcie.

Jako, że w niedzielny wieczór istnieje naprawdę niewiele rzeczy, które byłyby w stanie pochłonąć całą moją uwagę  (gdyż jej 70% oscyluje już wokół dnia jutrzejszego), nie staram się nawet zająć się czynnościami takimi jak oglądanie telewizji czy czytanie książek. Zamiast tego koncentruję się na jakiejś wymagającej większego wysiłku fizycznego aktywności. Czasami po prostu biegnę, innym raz wybieram rower, albo rolki. Ważne, aby włożyć 100% wysiłku w daną czynność. Po takim intensywnym treningu czuję się oczywiście wyczerpana fizycznie, ale spokój ducha jaki udaje mi się wówczas osiągnąć jest czymś bezcennym. Drugim, wymagającym nieco więcej samozaparcia sposobem jest merytoryczne przygotowanie się do poniedziałkowych obowiązków. Nie zawsze oznacza to konieczność pracy w weekend- czasami wystarczy sporządzić prosty (ale i szczegółowy) plan działania. Nawet jeśli kolejnego dnia okaże się, że owy plan nie przewidział wielu istotnych kwestii, poczucie kontroli i świadomość jasno wytyczonych na najbliższy dzień priorytetów, pozwala nam z większym spokojem psychicznym wkroczyć w nowy dzień.

A jak to jest u Was? Słyszeliście już wcześniej o syndromie poniedziałku?

Komentarze

  1. Ja tez w niedziele juz mam doła :) i myślę o pracy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam to często... Ale za to kiedy mam urlop to marzę o tym, żeby niedziela szybko się skończyła, bo nowy tydzień to nowe atrakcje :)) No taka schizofrenia ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Idzie wiosna - znów będzie zielono!

Zastanawiasz się jak długo jeszcze z utęsknieniem wypatrywać będziesz wiosny, ile smętnych i szarych dni pozostało do ponownego rozkwitu przyrody, kiedy to już same promienie słońca o poranku wystarczą, aby z radością kontemplować nowy dzień. Liczysz dni, wciąż spoglądasz w kalendarz i czekasz najpierw na wiosnę, aby znów beztrosko wygrzewać się w słońcu, później na lato, bo przecież wtedy właśnie zaplanowałeś urlop na Teneryfie. Już w połowie sezonu letniego myślami tkwisz w powakacyjnej zadumie, mimo, iż lato właściwie jeszcze się nie skończyło. Martwisz się, że kolejny sezon urlopowy za Tobą, ale widzisz światełko w tunelu, bo wkrótce Boże Narodzenie. Przecież wcale już tak dużo czasu do świąt nie zostało. W międzyczasie rozważasz też wyjazd na narty, albo planujesz sylwestrowe szaleństwa. Odpowiednie zarządzanie czasem i umiejętność planowania to bardzo cenne zdolności, bez których nasza efektywność może zostać ograniczona. Jednak wszelkiego rodzaju planery, grafiki i t

Znany wszystkim produkt, którego zalety powinieneś przeanalizować raz jeszcze

Mowa oczywiście o miodzie, który już wśród antycznych Greków jawił się jako źródło sił witalnych, zdrowia, oraz długowieczności.   Przez Egipcjan zwany był nawet pokarmem bogów. Doceniany zarówno przez nasze mamy jak i babcie. Dlaczego zasługuje na Wasz ą uwagę?   Koi nerwy Jeśli czujesz się wyczerpany psychicznie, albo po prostu miewasz okresy przejściowego obniżenia nastroju i apatii, warto wówczas wspomóc się miodem ( najlepiej akacjowym). Zwiększa odporność organizmu O przeciwbakteryjnych i przeciwzapalnych właściwościach miodu donosi wiele naukowych prac. Sklasyfikowano go jako naturalny antybiotyk, stanowi zatem alternatywę dla kuracji farmakologicznych. Ogranicza szkodliwe działanie używek Dzięki zdolności do wiązania toksyn, ogranicza szkodliwe działanie produktów takich jak: kawa, herbata, alkohol oraz tytoń. Wspomaga działanie układu trawiennego Jeśli dokuczają Ci dolegliwości ze strony układu pokarmowego takie jak biegunka lub zaparcia, miód może o